wtorek, 13 stycznia 2015

Recenzja poznańskiej Cafe la Ruina/ Raj

Cafe la Ruina/ Raj przy ul. Śródka 3

Ostatnimi czasy odwiedziłam kilka restauracji i przyznam, że zwlekam ciągle z recenzją każdej z nich. Powodem jest nijakość. Niby miejsce ok, jedzenie ok, ale człowiek wychodzi i w sumie stwierdza, że nie ma nic szczególnego, o czym warto byłoby napisać. Inaczej sprawa ma się z Cafe la Ruina, a właściwie z Rajem, który jest sąsiadem (a zarazem częścią?) tej pierwszej. Dwa słowa mogą określić wszystko w tym lokalu: PEŁEN ZACHWYT. Przekroczyłam próg i nagle poczułam się jakbym właśnie była w ekscytującej podróży- w innym czasie, kraju i kulturze. Bez wątpienia stwierdzam, że nigdy wcześniej restauracja/ lokal nie zrobiła na mnie tak wielkiego wrażenia. To jedno z tych miejsc, które zaskakują, do których się wraca, które karmią wszystkie zmysły i nie pozwalają o sobie zapomnieć . 
A teraz konkrety:

Co było na plus:
1. Miejsce: blisko centrum, zaraz przy Rondzie Śródka.
2. Lokal/ wystrój- moje pierwsze wrażenie: wszystko jest inne niż to, co do tej pory widziałam, ale w pozytywnym sensie. W jednej chwili, siedząc przy stoliku, zaczyna się mentalnie podróżować. Otoczenie wzbudza zainteresowanie, jest dziwnie, jest ciekawie, jest fenomenalnie!
3. Menu- proste i przejrzyste, kilka dań do wyboru i kilka w wersji wegańskiej na życzenie- istny RAJ po prostu! Do tego niesamowity pomysł, żeby menu znajdowało się na kartkach z podróży.
4.  Jedzenie- zamówiliśmy: ja- Wege Thai, mój chłopak- Testaroli. Szkoda, że nie zrobiliśmy zdjęć naszych min po zjedzeniu pierwszych kęsów- to był (nie da się tego inaczej opisać) kulinarny orgazm! Połączenie smaków idealne, w każdej potrawie było coś, co zaskakiwało. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak zachwycona jedzeniem. Człowiek je, je i myśli tylko jedno: Niech żyje hedonizm!;) Porcje wg mnie niemal idealne (ilość Testaroli mogłaby być nieco większa) i choć dania nie są najtańsze, to w zamian za doznania moim zdaniem warte swojej ceny.  Do picia zamówiliśmy ciekawie smakującą herbatę ryżową, która podana została w niebanalnych naczyniach. Warto wspomnieć, że na każdym stoliku znajduje się woda, za którą nie trzeba płacić.
5.  Krótki czas oczekiwania na jedzenie- ok. 15 min.
6. Obsługa- profesjonalna, rzetelna, pomocna, potrafiąca wczuć się w potrzeby klienta (miła pani kelnerka po minie zorientowała się, że jedzenie pałeczkami to niekoniecznie moja najmocniejsza strona;)). Poza tym potrafią odróżnić wegetarianizm od weganizmu, co nie wszędzie jest normą. 

Co było na minus:
Zdecydowany brak minusów.

Podsumowując:
Cafe la Ruina/ Raj to idealne miejsce nie tylko dla tych, którzy  chcą pysznie, oryginalnie i zdrowo zjeść, ale również dla wszystkich tych, którzy cenią sobie wysublimowaną oprawę tego jedzenia, którzy mają ochotę na kulinarną podróż i wreszcie, którzy po prostu kochają celebrować chwile. Warto tam zajrzeć, ja w każdym razie na pewno tam wrócę. 

Menu na tablicy i ceny
Menu na stoliku w formie pocztówek z opisem każdego dania;)
Wege Thai- obłędnie pyszne!
Testaroli- zdjęcie może nie w najlepszej jakości, ale danie owszem:)
Fotografie z podróży
Klimatyczna przestrzeń
Podróże na ścianie
Ciekawa aranżacja ściany
Niebanalne naczynia
Bezpłatna woda i oryginalne menu raz jeszcze







2 komentarze: